175. Wieczór na Harendzie
Stowarzyszenie Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza ma zaszczyt zaprosić na 175. Wieczór na Harendzie, do Muzeum Jana Kasprowicza Zakopane – Harenda 12 a, w dniu 26 czerwca o godz. 20.00
Podczas „Wieczoru” odbędzie się koncert na lirę korbową pt. Przynoszę ci kilka pieśni na nutę niewyszukaną..., w wykonaniu Macieja Cierlińskiego, Piotra Dąbrowskiego, którym towarzyszyć będzie Natalia Zalewska
Bedzie to pierwsze z pięciu wydarzeń z cyklu "Harenda Dom Poezji – w 90-lecie śmierci Jana Kasprowicza i 100-lecie wydania „Księgi ubogich”, organizoowane przy finansowymm wsparciu Gminy Miasto Zakopane.
(mk)
Wojtek Skowron
Żołnierze Jej Królewskiej Mości guziki mają błyszczące,
czyli dlaczego warto sięgać po poezję klasyków
Podczas 175. Wieczoru na Harendzie zabrzmiała muzyka wykonana przez Macieja Cierlińskiego (lira korbowa), Piotra Dąbrowskiego (perkusjonalia) i Natalię Zalewską (recytacja, lira korbowa). Grupa postanowiła dokonać interpretacji muzycznej utworów Jana Kasprowicza.. Autor aranży za punkt honoru wziął sobie prawdopodobnie oddanie klimatu „ludowości” w oprawie. Na uwagę zasługuje pozostawienie wierszy w ich oryginalnym brzmieniu zamiast naginania ich do formy pieśni. Muzyka stała się tu tłem.
Publiczność zebrała się w salonie pani Marusi żony poety. Trudno wyobrazić sobie lepszą atmosferę do grania muzyki i słuchania poezji. Maciej Cierliński zmyślnie ukrył sprzęt nagłaśniający jego instrument. Prawdopodobnie nikt nie zorientował się, że część z granych przez niego melodii była na żywo zapętlana i odtwarzana. Utwory zaczynały się zwykle od długich, harmonijnych dźwięków okraszanych hałasem perkusjonaliów ,przemieszanych z pokrywkami, łańcuchami i innymi drobnymi przedmiotami zwykle nie kojarzonymi z muzyką. Aranżacje zaczynały się powoli, nabierały dynamiki, by wreszcie dać miejsce na tekst. Choć duża część koncertu była improwizowana, to widać było zgranie muzyków. Gdy przebrzmiewały ostatnie słowa Natalii Zalewskiej, powstałą w muzyce przestrzeń wypełniały dźwięki mis tybetańskich Piotra Dąbrowskiego pocieranych smyczkami.
Gdybym mógł wyrazić jedno życzenie, to chciałbym, aby część perkusyjna nie ograniczała się do stwarzania szumu. Widać, że obaj panowie współpracują tworząc udźwiękowienie do spektakli teatralnych. Rytmu szczególnie brakowało w „Balladzie o bohaterskim koniu”. Zamiast niego, tekst okraszony został brzmieniem przywodzącym na myśl wiatr gnający pobliską burzę, targający wszystkim, co napotka, trzaskający oknami i zrzucający ze stołu w ogrodzie cynową zastawę. Był taki moment, kiedy zwielokrotniona i zapętlona melodia liry korbowej skryła się w tym szumie i wtedy szum mógłby stać się uporządkowanym deszczem z błyskawicami akcentów tu i ówdzie. Niestety, mówiąc brzydko, burza przeszła bokiem, co niezbicie dowodzi, że dla każdego estetyka aranżacji bywa nieco inna.
Wieczory na Harendzie odznaczają się tym, że nie sposób przewidzieć ich przebiegu. I tym razem nie było inaczej. Choć tematyka była hołdem dla twórczości poety, choć muzyka tworząca miejsce dla słowa, zawierała w sobie wszystkie cechy ortodoksyjnego podejścia do melodii ludowych, choć Natalia Zalewska zdawała się być chwilami znudzona, a może zagubiona, bo występowała z dwoma dobrze zgranymi, doświadczonymi muzykami, nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało. Muzykom udało się porwać słuchaczy do ich świata, który dla większości jest egzotyczny, a więc ciekawy. Nie były potrzebne mocne głośniki, ani mikrofony, bo zebrani ludzie sami ucichli, wsłuchali się i na chwilę odpłynęli tam, gdzie dźwięki malują wyraźne obrazy – historie, portrety i pejzaże. To wystarczy, żeby ruszyć się z domu i pojechać sto kilometrów, żeby posłuchać kogoś, wydawałoby się, zupełnie nieznanego, żeby poczuć tę satysfakcję z dobrze spędzonego wieczoru i znalezienia czegoś wartościowego.
Muzyczne adaptacje wierszy najczęściej polegają na wyłapaniu występującej w nich rytmiki i melodii. Po dodaniu harmonii i zaaranżowaniu całości otrzymujemy zgrabny utwór muzyczny, eliminując zarazem piętę achillesową polskiej muzyki – słaby tekst. Wbrew obiegowemu przekonaniu, napisanie dobrego tekstu w języku obcym jest równie trudne, jednak ze względu na niepełne zrozumienie niuansów i zawiłości lingwistycznych, słuchacz rzadziej jest w stanie wyłapać potknięcia i niezgrabności. Nie każdy zespół może poszczycić się dobrym tekściarzem.
Dlatego adaptacje wierszy zyskują zwolenników wśród muzyków
*************************************************************************************************************************************
Dawid Maria Osiński
Sprawozdanie z konferencji naukowej „Światy Jana Kasprowicza. W 90-lecie śmierci Poety i 100-lecie Księgi ubogich”
Tekst opublikowany pierwotnie w „Wieku XIX. Roczniku Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza” 2016.
Nieocenionym finałem drugiego dnia obrad był koncert na lirę korbową w wykonaniu Macieja Cierlińskiego, Piotra Dąbrowskiego i Natalii Zalewskiej. Koncert „Przynoszę ci kilka pieśni na nutę niewyszukaną” był 175. Wieczorem na Harendzie. Trudno sobie wyobrazić lepsze i bardziej adekwatne zwieńczenie niedzielnych obrad. Kiedy psychodeliczne dźwięki wprowadzały w trans słuchaczy – tych siedzących na podłodze, tych opartych o piec czy siedzących przy łóżku poety i tych zasłuchanych na werandzie czy zaglądających przez okno do wnętrza umuzycznionej izby – na Harendzie pachniało kawą, ciastem, nalewką i starym drewnem. Mieszały się dźwięki, zapachy, szmery i skrzypienie podłogi. Te mięszaniny muzyczno-sensualne, jakbyśmy powiedzieli głosem dziewiętnastowiecznych, roznosiły się po domu Kasprowicza i łagodziły duchy domowego ogniska. Rwanie struktury frazy muzycznej i atonalność niektórych dźwięków oddających istotę Hymnów czy wierszy z Księgi ubogich podkreślały ekspresywną strukturę tekstu poety, gdzie bunt mieszał się z bezsilnością, a chaos świata z perspektywą pogodzenia z trudnym losem. Łagodne przejścia melodii i mollowe tonacje muzycznych pasaży dawały z kolei poczucie spójności i pogodzenia ze światem „ubogiego”, a więc ludzkiego doświadczania księgi świata.